Polinezja Francuska: Pływanie z płaszczkami i rekinami

Moorea

Pływanie  z płaszczkami i rekinami może wydawać się zwariowanym pomysłem, ale spotkania z tymi drapieżnikami w ich naturalnym środowisku w przepięknej scenerii polinezyjskich wysp nie mogłam sobie odpuścić. Tego typu wycieczki są najbardziej popularne na wyspach Moorea i Bora Bora. Oba miejsca są piękne, a wycieczki nie różnią się zbytnio od siebie, lecz wyprawa na Bora Bora podobała mi się bardziej, być może było to zależne od przewodnika i grupy.

Przewodnik na wyprawie na Bora Bora

Wycieczka taka przeważnie zaczyna się od snorkelingu w koralowym ogrodzie, gdzie można pływać i obserwować niezliczone gatunki kolorowych ryb. To tak, jakby człowiek został wrzucony do pięknie urządzonego akwarium – obrazy, które ukazają się pod wodą, dają uczucie bycia w nierealnym świecie.

Następnym punktem wycieczki jest przystanek na płytkich wodach laguny zamieszkanych przez płaszczki i rekiny. Są na wyciągnięcie ręki. Po zanurzeniu w wodzie początkowo można odczuć strach na widok zbliżających się stworzeń, zwłaszcza rekinów. Uczucie to dość szybko ustępuje i czuje się tylko podeksytowanie i fascynację żyjącymi tam istotami. Żeby płaszczki się zbliżyły, przewodnik wabi i karmi je rybami. Nie wolno jednak zapominać, że nie jest to zoo lub atrakcja w basenie, tylko naturalne środowisko tych ryb, i to, ile ich tam przypłynie, nie jest uzależnione od przewodnika. Woda w lagunach jest tak przezroczysta, że widać, jak zwierzęta pływają wokół nas, jak się bawią i robią okręgi niczym w podwodnym balecie.

pierwsze spotkanie z płaszczką

Dreszczyk emocji nigdy mi jednak nie ustąpił na widok rekinow. Na pytanie, czy można dotknąć płaszczki, przewodnik odpowiedział, że tak, a i nawet można im dać buzi, a na pytanie, czy można dotknąć rekina – nie! Rekin to rekin!

Rekin to dosyć nieprzyjemne i, moim zdaniem, z wyglądu niebezpieczne stworzenie. Gdy tak płynął prosto na mnie, patrząc tym swoim groźnym wzrokiem, żeby w ostatniej sekundzie skręcić, nie wiedziałam, co zrobić… uciekać, cieszyć się jego widokiem czy po prostu bardziej skoncentrować się na płaszczkach? Uwierzcie mi, podczas miesiąca spędzonego na Polinezji Francuskiej widziałam sporo rekinów, lecz nigdy nie mogłam się oswoić z ich widokiem.

 

Po tak wspaniałym przeżyciu myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy. Lecz prawdziwie dzikie stworzenia znajdowały się poza lagunami, w głębinach oceanu. Gdy podpłynęlismy tam łódką i przewodnik kazał mi skakać do wody, gdzie znajdowały się rekiny 3 razy większe niż te spotkane na lagunie, zastanawiałam się kilka minut, czy to dobry pomysł. Przewodnik był bardzo zabawny, krzyczał, że będzie moim bodyguardem. Nie do końca mnie to przekonało, lecz ciekawość przezwyciężyła strach i z piskiem nastolatki skoczyłam do wody. Rekiny na takich głębinach robią wrażenie, pływają pod tobą z setkami małych rybek, które nie odstępują ich ani na chwilę, niczym się nie przejmując, nie zwracając na ciebie uwagi (całe szczęście). Kilku śmiałków nurkowało głębiej, próbując podpłynąć jak najbliżej, żeby zrobić dobre ujęcie lub „selfie” z rekinami. Ja wolałam oglądać je z troszkę większej odległości, chociaż zdawałam sobie sprawę, że i taki dystans w razie ataku pewnie i tak by mnie nie uchronił.

GOPR0531

Po obserwacji tych „ludojadów” udaliśmy się na zasłużony posiłek na bezludną wyspę, na tak zwane motu. Czekając na jedzenie, przyrządzane przez naszego kucharza, przewodnik opowiada o wyspie, pokazuje, jak rozbić kokosy, co można upleść z liści palmy… Dania są serwowane w bufecie. Na talerzyki z liści palmy każdy może sobie nałożyć wybraną potrawę.

Wycieczka była dla mnie niesamowitym przeżyciem w przepięknej oprawie kokosowych palm i przeróżnych odcieni kolorów niebieskich i turkusowych wód, które oblewają laguny. Dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń.

 DSC_2687
Jestem auto­rem i posia­dam prawa do wszyst­kich pre­zen­to­wa­nych tutaj zdjęć.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *