Stolica Bawarii kojarzy się przede wszystkim z corocznym świętem piwa – Oktoberfestem. Jest wiele możliwości dojazdu do Monachium z Polski. Oprócz najdroższego – samolotu, są także niewygórowane cenowo przejazdy PKP. W tym kierunku jeździ również wiele autokarów. Z noclegiem też nie ma najmniejszych problemów. Niestety, podczas Oktoberfestu wszystko przewraca się do góry nogami. Nie ma szans na promocyjne bilety ani na tani nocleg. Jeśli cudem znajdzie się coś wolnego, to zazwyczaj za horrendalną sumę. Czas Oktoberfestu nie jest więc najlepszym okresem na odwiedziny tego miasta w celach innych niż oddanie się atmosferze święta złocistego napoju chmielowego.
Po mieście poruszamy się najczęściej metrem. Ja kupiłam bilet jednodniowy – koszt: 5,60 euro. Dokładniejsze ceny i informacje znajdziecie na oficjalnej stronie monachijskiej komunikacji miejskiej: http://www.mvv-muenchen.de/en/tickets-fares/fares/index.html
Zwiedzanie miasta zaczęłam od głównego placu, tzw. placu Mariackiego (Marienplatz). To właśnie to miejsce można uznać za centrum. Znajduje się tutaj Nowy Ratusz (Neues Rathaus) – bardzo ładna neogotycka budowla z XIX wieku. Przejęła ona obowiązki stojącego obok Starego Ratusza, w którym mieści się obecnie muzeum zabawek (Spielzeugmuseum). Warto odwiedzić również stojący obok kościół św. Piotra (Peterskirche lub Alter Peter). Z wieży tego najstarszego w Monachium kościoła możemy zobaczyć m.in. Marienplatz. Wejście kosztuje tylko 1,5 euro i mamy do pokonania około 300 stopni.
Spacerując dalej monachijską starówką, wstąpiłam do katedry – Frauenkirche. Budynek góruje nad wszystkim innymi, a to za sprawą uchwały miejskiej zakazującej wznoszenia w obrębie centrum biurowców, których wysokość przekracza 100 m. Architekci myśleli bardzo przyszłościowo – w środku jest miejsce na około 20 000 osób, mimo że w czasach, gdy katedra była planowana (XV wiek), Monachium liczyło tylko 13 000 mieszkańców. Możemy także zajrzeć do krypty, gdzie są pochowani książęta z różnych okresów.
Po obfitym bawarskim obiedzie udałam się zobaczyć jeden z najnowocześniejszych stadionów świata – Allianz Arena. Można tam łatwo dojechać metrem. Należy wysiąść na stacji Frottmaning. Stadion prezentuje się naprawdę okazale. Polecam wykupić kosztujące 10 euro zwiedzanie obiektu. O godzinie 13:00 wycieczka odbywa się w języku angielskim. Wchodzimy nie tylko na trybuny, ale i na sale, gdzie odbywają się konferencje prasowe, oraz do szatni i na ławki rezerwowych.
Lubiącym zieleń polecam odwiedzić ogród angielski lub wioskę olimpijską. Do ogrodu dotrzemy również metrem, wysiadając na stacji Englischer Garten. Jest to typowy park miejski ze zbiornikiem wodnym, gdzie latem kąpie się wielu mieszkańców. Wyróżniającą się budowlą jest Chińska Wieża (Chinesischen Turm), wokół której znajduje się Biergarten (ogród piwny) z około 7000 miejsc siedzących. Można tam przy muzyce napić się piwa i zjeść tradycyjne bawarskie potrawy.
Do wioski olimpijskiej dojedziemy (jak zwykle) metrem, stacja Olympiazentrum. Na pełnym zieleni terenie centrum sportowego znajdują się: jezioro, wieża (Olympiaturm) z punktem widokowym, kilka olimpijskich hal oraz doskonale znany Polakom stadion olimpijski. To właśnie tu piłkarska reprezentacja Polski odnosiła największe sukcesy w historii (złoty medal na igrzyskach olimpijskich w 1972 i brązowy na mistrzostwach świata w roku 1974 zdobyte przez słynne „orły Górskiego”).
Szerszej publice mógł zapaść w pamięć atak terrorystyczny z 1972 roku. Tzw. masakrę w Monachium zorganizowała palestyńska organizacja nazywana Czarnym Wrześniem. Uprowadzili oni i w konsekwencji nieudolności niemieckich policjantów zabili 11 izraelskich sportowców. W odwecie Izrael przypuścił wielokrotne ataki na Palestynę oraz zmienił swą politykę na „zero tolerancji”.
Tuż obok wioski olimpijskiej znajduje się muzeum BMW, atrakcja, której żaden miłośnik motoryzacji nie powinien przeoczyć. Można obejrzeć tam historię firmy, wystawy aktualnych maszyn oraz plany BMW na przyszłość. Ale wystarczy już zwiedzania i wykładów o polityce i historii.
Późnym popołudniem dotarłam (oczywiście metrem) na słynną Theresienwiese. Oktoberfest zaczyna się najczęściej w pierwszą sobotę po 15. września, a kończy w pierwszą niedzielę października. Imprezę odwiedza corocznie około 6 milionów miłośników piwa z całego świata. Wiele miast próbuje ze zmiennym sukcesem „zaadaptować” te tradycje. Te najsłynniejsze są w Hanowerze, Blumenau w Brazyli i Qingdao w Chinach. Wracamy jednak do Monachium. Na samym placu znajdziemy wiele atrakcji: diabelski młyn, kolejki, karuzele – takie wielkie wesołe miasteczko. Wszędzie można kupić pamiątki, jedzenie, no i, oczywiście, piwo. Jednak Oktoberfest byłby niczym, gdyby nie słynne namioty. Dopiero tam można poczuć bawarską atmosferę. Niestety, dostać się do środka w weekendy – to niemal niewykonalne. Albo ma się dużo szczęścia, albo anielską cierpliwość, albo odrobinę sprytu. Sześcioosobowe stoliki są rezerwowane na kilka lat do przodu. Łatwiej się tu dostać z samego rana lub w dni powszednie. Jednak najlepsza impreza jest właśnie w weekendowe popołudnia. Jeśli już jakimś cudem dostałeś się do środka, czeka cię niezapomniana zabawa. To była jedna z najlepszych imprez, na jakich byłam. Wspólna zabawa w międzynarodowym towarzystwie (wielu Anglików, Włochów i Hiszpanów), typowo „weselna”, skoczna muzyka. Orkiestra bardzo rzadko robi przerwy i gra praktycznie same przeboje. Jeśli czegoś nie znałam, to melodia tak szybko wpadała w ucho, że po chwili śpiewałam z orkiestrą. Można tu spotkać wielu znanych ludzi. Co roku bawią się tu niemieccy politycy, światowej sławy artyści czy nawet piłkarze.
Piwo jest tu sprzedawane w wielkich litrowych kuflach, zawiera około 7% alkoholu. Ceny każdego roku rosną, podczas mojego pierwszego pobytu zapłaciłam za kufel 7,5 euro, dwa lata później 8,5 euro a aktualnie kosztuje około 9,5 euro. Nie jest więc tanio. Muzyka przestaje grać wcześnie, bo około 23:00, ale większość ludzi i tak ma już wtedy dość. Imprezowicze praktycznie cały czas tańczą na ławkach bądź stołach, często upadając na ziemię, ale nikt się tym nie przejmuje – w końcu to jest Oktoberfest!
Jestem autorem i posiadam prawa do wszystkich prezentowanych
tutaj zdjęć.