for english version press here
Machu Picchu (Stary Szczyt) to legendarna, owiana tajemnicą wioska Inków. Przywołuje u mnie wiele wspomnień – jest zdecydowanie jednym z najpiękniejszych miejsc, jakie dane mi było zobaczyć.
Machu Picchu, wpisane na listę UNESCO, jest najlepiej zachowanym miastem Inków. Około 1537 roku zostało opuszczone przez mieszkańców z nieznanych przyczyn. Przez ponad 400 lat pozostawało nieodkryte, dopiero w 1911 roku amerykański badacz Hiram Bingham znalazł to cudowne miejsce. Mimo intensywnych badań historia Starego Szczytu pozostaje zagadką.
UWAGA! Wstęp do Machu Picchu jest ograniczony (2500 osób na dzień), dlatego warto zaopatrzyć się w bilety dużo wcześniej. Na stronie www.machupicchu.gob.pe lub https://www.ticket-machupicchu.com można także kupić bilet łączony, jeśli ktoś chce zdobyć górę Wayna Picchu (pierwsza grupa wchodzi od godziny 7–8, druga od 10–11).
Ceny biletów:
zdjecie: www.ticket-machupicchu.com
Ale zacznijmy od początku…
Punktem wypadowym jest urocza wioska Aguas Calientes. Dojedziemy do niej np. pociągiem Peru Rail bezpośrednio z Cuzco. Ciągle prześladujący mnie pech spowodował, że deszcz zmył połowę drogi i pociągi kursowały tylko z miejscowości Poroy (rzut beretem z Cuzco). Powrót był trochę bardziej skomplikowany, bo pociąg (opóźniony 2–3 godziny) nie wracał do Cuzco, a do miasteczka Ollantaytambo. Tu z pomocą przybyli nastawieni na turystykę mieszkańcy – uzbrojeni w armię minibusów oferowali podróż do Cuzco. Innej możliwości o pierwszej w nocy nie było.
Bilety na pociąg można zamówić online – https://www.perurail.com/. Niestety, nie jest to mały wydatek – cena waha się w okolicy 50$ za osobę w jedną stronę. Za to podróż jest w miarę komfortowa, wagony mają szklane dachy, aby jeszcze lepiej można było podziwiać widoki. Obsługa serwuje darmowo coś na ząb (napój i przekąskę), a w tle gra peruwiańska muzyka, która umila trzyipółgodzinną podróż.
Innym miasteczkiem, z którego można dojechać do Aquas Calientes, jest Ollantaytambo – cena nieco niższa, niemniej należy najpierw dostać się do samego Ollantaytambo (np. autobusem). Pociągowe bilety powrotne warto kupić dużo wcześniej, gdyż limit miejsc jest szybko osiągany. Wstęp na dworzec jest możliwy tylko po okazaniu ważnego biletu, więc o drzemce na stacji można zapomnieć.
Każdemu, kto dysponuje czasem, polecam piesze wędrówki tzw. Inca Trail.
Aguas Calientes jest typowo turystycznym miasteczkiem z knajpkami, restauracjami (z różnymi dziwnymi potrawami, jak np. smażone nietoperze lub świnki morskie), sklepami z pamiątkami itd. Ogólnie znalezienie noclegu nie powinno stanowić problemu, ale lepiej zarezerwować miejsce z wyprzedzeniem. Największą atrakcją wioski są termalne wody, w których po wspinaczce na Machu Picchu można się zrelaksować. Może nie są to ciepłe źródła, do których jesteśmy przyzwyczajeni my, Europejczycy (trzy baseniki, gdzie stoi tłum ludzi), ale po męczącym dniu można się tam odprężyć.
Po krótkim pobycie w hotelu i szybkim, zimnym prysznicu wybieramy się na miasto, gdzie na każdym kroku oferują nam kokę (nie chodzi o kokainę!). Koka w formie herbaty, cukierków i ciastek jest łatwo dostępna na pierwszym lepszym straganie
Rankiem wyruszam w drogę, niestety pogoda nie sprzyja, pada deszcz, jest mgła, ale nie poddaję się i biegnę na przystanek, gdzie czekają już dziesiątki turystów. Kierowca pokazuje, że jazda terenowa nie jest mu obca, i z zawrotną prędkością wchodzi w każdy ostry zakręt na wysokości ponad 2300 metrów. Już po chwili żałuję, że nie pokonałam tych kilku kilometrów pieszo.
Przypominam, żeby wziąć ze sobą wodę, ponieważ nigdzie na trasie (oprócz okolicy wejścia) nie można nic kupić.
Troszkę wędrówki i ukazują się ruiny, niestety, skrywa je mgła, więc wyruszam w dalszą drogę, czując się, jakbym szła w chmurach.
Po dwugodzinnej wspinaczce nagle mgła opada i moim oczom ukazuje się wspaniały widok ruin Inków wraz z górą Huayna Picchu – niesamowity. Chwila refleksji, odpoczynek przed zdobyciem góry, zdjęcia z lamą i ruszam w drogę.
O godzinie dziesiątej stoję przed wejściem na górę Wayna Picchu, wpisuję się do księgi gości i pełna motywacji ruszam dalej. Droga na początku jest łatwa i przyjemna, a widoki – boskie. Nagle zaczyna lekko padać i wspinaczka staje się trudna, jest ślisko… W niektórych miejscach należy się lekko podciągnąć, chwytając linę, w innych „schody” są tak strome, że trzeba się dosłownie wspinać. Cały czas masz obok siebie przepaść, ścieżki są strasznie wąskie… Cóż, trochę mnie to kosztowało, w połowie drogi byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów. Nie tylko zresztą ja. W takich miejscach nawiązuje się specyficzna więź z innymi turystami. Mimo strachu nikt nie zawraca.
Walcząc sama ze sobą, prawie ze łzami w oczach, dotarłam na szczyt. Sama nie wiem, co w tym momencie czułam, zadowolenie czy nadal strach? I jak teraz zejść? Musiałam wyglądać na bardzo przerażoną, bo strażnik tego miejsca popatrzył na mnie i, przewracając oczami, skomentował tylko: Oj, amiga, amiga… Swoją drogą, on musi pokonywać tę trasę codziennie, po czym godzinami siedzi na skale, na wierzchołku świata, i czyta książkę. Są zawody, o jakich nam sie nawet nie śni. Widok na miasto Inków ze szczytu jest nagrodą sam w sobie i w jednej chwili pomógł mi zapomnieć o drodze powrotnej, więc naprawdę było warto!
Po zdobyciu góry zaczęłam zwiedzać dokładniej miasto Inków. Wszystko jest dobrze opisane, znaki kierują cię ku poszczególnym budowlom i innym ciekawym obiektom. Machu Picchu jest miejscem, w które trzeba się wczuć, spróbować wyobrazić sobie, jak kiedyś toczyło się życie, podziwiać pomysłowość i zaawansowanie inżynierskie tego ciekawego ludu. Późniejszym popołudniem powietrze stało się bardziej przejrzyste, a widok niesamowity. Posiedziałam jeszcze jakiś czas, napawając się pięknem krajobrazu, wczuwając w atmosferę tego miejsca. Aż żal mi było wracać do Aguas Calientes…
Machu Picchu jest miastem mistycznym – marzeniem lub celem wypraw wielu pragnących odkryć świat podróżników. Na mnie wywarło niesamowite wrażenie. Otoczone górami ruiny wydawały mi się momentami wręcz nierealne. Jest to bardzo intrygujące miejsce, które skrywa wiele tajemnic i zmusza do przemyśleń. Mam nadzieję, że mogłam moją opowieścią zainspirować cię do wizyty w Machu Picchu. To pełna emocji podróż i na pewno poruszy każdego z was. Jeśli miasta Inków jeszcze nie ma na twojej liście podróżniczej, DODAJ JE! a na pewno nie będziesz żałował, odwiedzając to magiczne miejsce!
[embedplusvideo height=”200″ width=”430″ editlink=”http://bit.ly/1kdqWJV” standard=”http://www.youtube.com/v/M_gSydN_BYM?fs=1″ vars=”ytid=M_gSydN_BYM&width=430&height=200&start=&stop=&rs=w&hd=0&autoplay=0&react=1&chapters=¬es=” id=”ep9669″ /]
All man must live in Machu Picchu for some time! Over there, you will be closer to the universe and you will realise how trivial you are in this chaotic cosmos. Science is the only power which will make you bigger and significant in this universe!
– Mehmet Murat ildan
Jestem autorem i posiadam prawa do wszystkich prezentowanych tutaj zdjęć.