W mormońskim stanie Utah nie można ominąć Parku Narodowego o nazwie Bryce Canyon. Park Narodowy nazwę zawdzięcza formacjom skalnym, omyłkowo nazwanym kanionem. Wejściówka kosztuje 25$/samochód lub jeśli podróżujesz pieszo, rowerem lub motorem 12$ za osobę i upoważnia cię do wizyty przez następnych siedem dni. Po terenie parku jeździ w odstępach 10-15 minutowych darmowy shuttle bus. Przy wejściu można również za darmo otrzymać mapę z mini przewodnikiem.
Z zamieszczonych na tablicach informacji, dowiedzieliśmy się, że aby Bryce Canyon mógłby być pełnoprawnie nazywany kanionem musiałaby przepływać przez niego rzeka. Jakkolwiek byśmy go nie nazywali, jest naprawdę wart obejrzenia. Miejscami nawet bardziej malowniczy niż popularniejszy Grand Canyon. Szczególnie polecam skorzystać z licznych szlaków turystycznych. Mimo krótkiego pobytu udało nam się w morderczym tempie zaliczyć dwa z nich (sunset point i navaja loop). Spoglądając z punktu widokowego Sunset Point, góry są bardziej pomarańczowe niż zazwyczaj a w świetle słonecznym rażą nas w oczy. Byliśmy na samym dnie kanionu, spotkaliśmy kilka kojotów susłów i świstaka, po czym udaliśmy się w kierunku wyjścia. Jak już wspomniałam szybkie tempo marszu, ciagle pochyła prowadząca w górę droga, wysoka temperatura oraz okropnie suche powietrze spowodowało, że kilometr przed metą było mi już wszystko jedno i chciałam się poddać. Każdy następny oddech stanowił nie lada wyzwanie. Po ukończonym „spacerze” łyk wody, kilka fotek z widokowych miejsc i mogliśmy się udać w dalszą podróż.
Jestem autorem i posiadam prawa do wszystkich prezentowanych tutaj zdjęć.